Kolejne dyrektywy Unii Europejskiej w coraz większym stopniu oddziałują na motoryzację. Rosnąca liczba obowiązkowego wyposażenia, bardziej surowe normy emisji spalin i… to jeszcze nie koniec!
Politycy coraz poważniej zastanawiają się nad rozwiązaniami, które uniemożliwią właścicielom motocykli samodzielne dokonywanie zmian w silnikach, układach przeniesienia napędu oraz innych podzespołach. Cel jest szczytny – Unia zamierza poprawić bezpieczeństwo oraz zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska.
Motocykliści mają jednak uzasadnione obawy, że nowe dyrektywy uniemożliwią samodzielne serwisowanie maszyn lub ich naprawy w nieautoryzowanych warsztatach. Miłośnicy jednośladów nie zamierzają jednak pozostawić spraw wyłącznie w rękach urzędnikach. Liczne petycje oraz spotkania z nimi mają pozwolić na wypracowanie optymalnych rozwiązań.
Stowarzyszenie Europejskich Motocyklistów przypomina, że nie istnieją dane statystyczne, które wykazującą zależność między modyfikowaniem jednośladów a stopniem bezpieczeństwa oraz ich wpływem na środowisko.
W Wielkiej Brytanii zorganizowano konkurs, który ma pozwolić na lepsze poznanie form "szkodliwego majsterkowania" przy zespołach napędowych oraz przedstawić propozycje sposobów na ograniczenia zjawiska. To ważne, ponieważ obecnie urzędnicy operują ogólnymi pojęciami - chcą zakazać szkodliwych modyfikacji zespołu napędowego, nie precyzując, co uważają za szkodliwą zmianę.
Od ponad dekady dyrektywa 97/24/EC ogranicza tuning motocykli i skuterów z silnikami o pojemności nieprzekraczającej 125 ccm. Teraz Unia wzięła na celownik mocniejsze maszyny – informuje Stowarzyszenie Europejskich Motocyklistów. Parlament Europejski wciąż analizuje proponowane teksty ustaw. Ostateczne głosowanie nad ich treścią zostało zaplanowane na sierpień.