Dobre wieści dla rowerzystów. Senatorowie chcą, by jazda rowerem pod wpływem alkoholu nie oznaczała automatycznej utraty prawa jazdy. Prace nad złagodzeniem prawa ruszają w czwartek.
Dziś prawo jest rygorystyczne: pijanych rowerzystów karze tak samo, jak kierowców. Jazda na rowerze pod wpływem alkoholu (powyżej 0,5 promila) jest przestępstwem, za które grozi więzienie, a w najlepszym wypadku grzywna i obligatoryjna utrata prawa jazdy. Przepis ten policja zaczęła skrupulatnie stosować kilka lat temu, a na rowerzystów padł blady strach: prawo jazdy tracili nawet ci, którzy dali się przyłapać w pustej, cichej osiedlowej uliczce.
Nawet sędziowie mieli wątpliwości, czy tak surowe prawo jest sprawiedliwe. - Rolnikom musieliśmy zabierać prawo jazdy na ciągnik. Jak mieli potem prowadzić gospodarstwo? - mówi sędzia Rafał Lisak, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie. Sędziowie w tym mieście często naciągali prawo i wobec pijanych cyklistów orzekali tylko zakaz jazdy na rowerze. Ale w innych regionach byli bardziej rygorystyczni.
Senatorowie podkreślają, że dzięki luce w prawie pijanych kierowców łagodniej traktowano niż rowerzystów. Bo cyklista na drinku tracił prawo jazdy na pojazdy mechaniczne, a kierowcy sąd mógł pozostawić możliwość jazdy rowerem.
Senat chce tę lukę usunąć i zdjąć z sądów obowiązek odbierania rowerzystom praw jazdy. - Sędziowie zyskaliby możliwość oceny każdego przypadku i wyboru: zakaz prowadzenia czterech lub tylko dwóch kółek. Inaczej powinien być karany sprawca wypadku, a inaczej ktoś, kto nie stworzył zagrożenia - mówi senator Leon Kieres.
Złagodzenie objęłoby tylko tych, którzy mają powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi (na ogół ponad dwa piwa). Nadal jednak jako sprawcy przestępstwa byliby odnotowani w rejestrze karanych. Jazda na mniejszym rauszu (od 0,2 do 0,5 promila) to wykroczenie, za które grozi grzywna lub do 14 dni aresztu. - W przypadku wykroczenia sądy już teraz mają wybór: odebranie prawa jazdy lub tylko zakaz jazdy na rowerze - mówi Marcin Łochowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.
Nowe podejście do rowerzystów cieszy Marcina Chłodnickiego, prezesa stowarzyszenia rowerowego MTB Kielce. - Pisaliśmy w tej sprawie do parlamentarzystów już rok temu. To sukces, że Sejm się tym zajmie. Będziemy jeszcze się starać, żeby podwyższyć próg dopuszczalności alkoholu do 0,3 promili. Tak, żeby bez strachu można było wypić choć jedno małe piwo. Nie zwiększy to zagrożenia w ruchu, bo u rowerzysty jedno piwo nie zwalnia tak reakcji, jak u kierowcy samochodu - przekonuje.
Policja oficjalnie nie komentuje projektu, ale po cichu ma wątpliwości. Bo funkcjonariusze w radiowozach nie mają możliwości sprawdzenia, czy kontrolowany przez nich cyklista ma orzeczony zakaz jazdy na rowerze. Trudno go więc wyegzekwować. Jeśli jednak ktoś notorycznie łamie zakaz i uda się go namierzyć, może mu grozić nawet więzienie.
Tylko w 2007 r. skazano ok. 67 tys. pijanych rowerzystów i woźniców - Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma bardziej aktualnych danych. Wszystkim odebrano prawa jazdy i wymierzono grzywny. Ok. 2,5 tys. rowerzystów siedzi w więzieniu, kilkuset kolejnych czeka na miejsce w zakładzie karnym. Statystyki te nie obejmują mniej pijanych, skazanych za wykroczenie.