Obowiązek wykonywania okresowych badań technicznych dotyczy wszystkich właścicieli aut. Mimo iż pojęcie wydaje się być oczywiste, na forach często pojawiają się pytania dotyczące poszczególnych aspektów przeglądu. Co zatem powinien wiedzieć kierowca przed wizytą w Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów?
Prawo o ruchu drogowym na każdego właściciela samochodu starszego, niż pięć lat nakłada obowiązek wykonywania corocznego badania stanu technicznego. Pojazdy nowe muszą przejść pierwszą inspekcję nie później, niż trzy lata po rejestracji, a drugą nie później, niż w piątym roku eksploatacji. Przepisy wskazują, że miejscem kontroli musi się stać licencjonowana stacja.
Co grozi za brak przeglądu?
Z reguły spotkanie z policją kończy się zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Jednak na także pobłażliwość policjanta możemy liczyć tylko w niektórych przypadkach. Pokwitowanie zatrzymania dowodu rejestracyjnego może zezwolić na jazdę autem do 7 dni bez ograniczeń lub z ograniczeniami (np. "tylko na dojazd do miejsca garażowania", "tylko na dojazd do stacji kontroli pojazdów", "jazda w porze dziennej") lub też w ogóle nie pozwalać na jazdę.
W ekstremalnych sytuacjach policja może odholować samochód na parking policyjny.
Dużo groźniejsze w skutkach będą konsekwencje wypadku drogowego lub kolizji. Ubezpieczyciel może nie wypłacić nam odszkodowania.
Ile kosztuje przegląd?
Opłaty związane z badaniem stanu technicznego pojazdów są jednakowe w całym kraju. Wysokość poszczególnych stawek określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury (aktualne z dnia 29 września 2004 roku). Na jego podstawie okresowy przegląd samochodu osobowego do 3,5 tony kosztuje 98 złotych. Wartość usługi rośnie do 161 złotych w przypadku auta wyposażonego w instalację gazową i 169 złotych dla pojazdu po raz pierwszy rejestrowanego na terenie Polski.
Na dużo wyższe koszty muszą się przygotować kierowcy, którzy chcą dokonać badania technicznego i jednocześnie stracili dowód rejestracyjny w wyniku kolizji lub wprowadzili zmiany konstrukcyjne. Pierwsza opcja zakłada wydatek rzędu 192 złotych (w tym 94 złote za badanie specjalistyczne), a druga rachunek na poziomie 180 złotych (w tym 82 złote za badanie specjalistyczne). Do każdej z kwot diagnosta dolicza symboliczną złotówkę. Jest to suma, którą stacje kontroli przekazują na Centralną Ewidencję Pojazdów i Kierowców (CEPiK).
Diagnosta będzie szczegółowy
Zanim diagnosta zacznie badać stan techniczny pojazdu, musi dochować wszelakich formalności. Na początek powinien sprawdzić zgodność numerów identyfikacyjnych. W tym celu porówna dane zapisane w dowodzie rejestracyjnym z numerem VIN naniesionym na karoserię oraz tablicami rejestracyjnymi. Gdy pracownik stacji kontroli pojazdów będzie miał pewność, że badanie przechodzi właściwe auto, poprosi kierowcę o okazanie ważnej gaśnicy i trójkąta ostrzegawczego.
W trakcie badania stanu technicznego pojazdu kluczową rolę odgrywa ustawienie i poprawność działania elementów oświetlenia, przepuszczalność szyb oraz stan ogumienia i występowanie korozji. W końcu każdy z tych elementów w bezpośredni sposób wpływa na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Poza tym ze względów ochrony środowiska diagnosta jest zobowiązany do sprawdzenia kondycji układu wydechowego oraz dokonania pomiaru emisji spalin. W przypadku aut posiadających instalację gazową, właściciel musi się liczyć z dodatkowym badaniem. Na jego drodze kontroluje się ważność homologacji na butlę oraz szczelność układu zasilania gazem.
Najważniejsze z punktu widzenia bezpieczeństwa jest sprawdzenie działania zawieszenia, układu hamulcowego i układu kierowniczego. Diagnosta kontroluje wszystkie elementy zawieszenia na tzw. szarpakach. Urządzenie imituje przeciążenia występujące podczas jazdy, a mechanik obserwuje działanie tulei, drążków i wahaczy. W przypadku układu kierowniczego liczy się brak luzów, a układu hamulcowego siła hamowania oraz wygląd tarcz i klocków.
Dlatego diagnosta powie „NIE”
Najczęściej wśród drobnych przewinień kierowców pojawiają się niedziałające kierunkowskazy lub tylne światło przeciwmgłowe. Zdarzają się również popękane lub zmatowiałe szyby oraz brakujące zwierciadła lusterek. Stuprocentową pewność negatywnego wyniku badania technicznego dają wycieki płynu hamulcowego, niesprawności hamulca ręcznego, popękane i skrajnie zużyte tarcze hamulcowe, wybite tuleje, nadmierna korozja, czy luzy w układzie kierowniczym.
Podczas okresowego badania technicznego właściciela nie musi pogrążyć wyłącznie zły stan samochodu. Z powodzeniem o negatywnym wyniku inspekcji mogą zadecydować nieprzemyślane modyfikacje. Najczęściej diagności mają zastrzeżenia do własnoręcznie montowanych świateł ksenonowych. Co z tego, że nowe reflektory posiadają homologację, skoro producent auta nie przewidział ich w specyfikacji technicznej. Poza tym na nieprzedłużenie badania mają wpływ chociażby nadmiernie przyciemnione szyby.
Wynik negatywny? Możesz nawet stracić dowód!
Gdy diagnosta stwierdzi, że stan techniczny pojazdu pozwala na bezpieczną eksploatację, dokonuje wpisu w dowodzie rejestracyjnym. Ten składa się z pieczątki, podpisu oraz daty ważności badania. Oczywiście może się okazać, że kontrola wykaże pewne uchybienia. W takim przypadku pracownik stacji powinien wręczyć właścicielowi samochodu zaświadczenie o negatywnym wyniku przeglądu. W dokumencie muszą być zapisane elementy, które wymagają naprawy. Jeżeli kierowca usunie usterki w ciągu 14 dni, dopłaci jedynie za ponowne sprawdzenie wadliwych wcześniej części. Gdy przekroczy ten termin, ponownie będzie musiał wnieść opłatę za pełne badanie okresowe.
Najczarniejszy scenariusz zakłada sytuację, w której diagnosta określi stan pojazdu, jako zagrażający bezpieczeństwu. W takim przypadku jest zobowiązany do odebrania dowodu rejestracyjnego. Dokument musi odesłać do organu, który go wystawił, a kierowcy powinien wręczyć zaświadczenie. Co więcej, pojazd musi zostać unieruchomiony do czasu usunięcia wszelakich wad, a dowód rejestracyjny powróci do właściciela dopiero po pozytywnym wyniku inspekcji technicznej.
W opinii niektórych kierowców okresowy przegląd samochodu jest jedynie kolejnym sposobem na wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni podatnika. Być może i pogląd ten ma w sobie nieco prawdy. Jednak warto również spojrzeć na drugą stronę medalu. W końcu to dzięki badaniom technicznym można wyłowić z tłumu auta w katastrofalnym stanie, które powodują zagrożenie dla innych użytkowników dróg. Co więcej, obowiązek mobilizuje kierowców do większej dbałości o podstawowe systemy bezpieczeństwa zamontowane w pojeździe.
źródło: moto.onet.pl